Najnowsze wpisy


lut 15 2014 Czesc 1
Komentarze: 0

Jedno życie.. 

Każdy ma jedno życie. Jedno życie, jakie to słabe nie wiedząc jak długo będzie trwało. Jeśli zadane by było pytanie: co jest najważniejsze w życiu, większość odpowie : kasa, praca, ZDROWIE no i ta miłość. 

Mam zdrowie, mam prace i mam pieniądze - zdrowie , moze nie jest jakie super, bo sama się katuje paląc fajki, pijąc alkohol ..ale nie jest źle. Praca jest, ba nawet dwa etaty i z tym wiąże się lepsza kasa. Ale co z tego, jak jestem z kimś ponad 3 lata, i jest co raz gorzej? Nie obchodzi juz zdrowie, praca, kasa.. 

Początki zawsze są fajne, ah oh super lof. Te pierwsze spotkania, pierwsze wspolne mieszkanie..fajnie fajnie, ale do momentu jak nie nazwał mnie po raz pierwszy pizda - jakies pol roku temu,. Nie jestem bez winy, oczywiście nie jestem. Ale nie bede się bronić, nie bede bronić jego. Sama jestem bardzo nerwowa, szybko się irytuje, i pewnie nie raz sama szybko zaczynam klotnie - bo tak, bo przychodze wkuta z pracy, bo z kims sie pożarłam  w robocie i te frustracje trzeba na kims wyladowac. Moze to nie jest fajne- na pewno nie jest- kiedy wylewam na ta druga osobe , ale sory jesli widzi ze mam problem w pracy nie krytykuje sie drugiej osoby, nie"uczy" sie po fakcie, ze powinnam inaczej cos powiedziec, zrobic. Stało sie, to sie nie odstanie i powinnam liczyc na wsparcie. A nie ma tego wsparcia, jest raczej nauka ze powinnam po prostu postapic inaczej. Jak dobry ojciec, ktory po danej sprawie wielce naucza, jakby to mialo cos zmienic. a niestety nie zmieni - bo czasu sie nie cofnie - a czlowiek sam sie uczy na bledach... no tak to jedna z wielu akcji. 

Były już wyzwiska od najgorszych, byly juz rekoczyny, popychanki, darcia sie, wyjezdzanie z domu. Nigdy to nie jest jego wina, nigdy sie nie przyznaje do niczego. Kiedy ja zaczne klotnie, bo mowie ze cos mi nie pasuje, to on zawsze pierwszy mnie wyzywa...zawsze, no moze w 95 % przypadkow. Ale tlumaczy sie , ze on moze mnie wyzwac od cipy, od pizdy, od chorej psychicznie ,bo przeciez to ja zaczelam klotnie. no fakt, bo przeciez w zwiazkach nie ma klotni, nie? Zawsze powinnam sie zgadzac na wszystko, sprzatac po nim brudne skarpety, zmywać po nim ,sprzatac -bo jego zdaniem on porzadku nie potrzebuje, i dlatego musze zapierdzelac na 3 etaty - etat sprzataczki. nie wazne ze pracuje czesto od 8 do 18 , a wracam do domu kolo 19. nic kompletnie do niego nie dochodzi. NAwet nie umiem powiedziec temu czlowiekowi ze go kocham, czy go kocham? Okej - gotuje, moge mu to przyznac, ze czesto gotuje...ale ten syf ktory pozostawi mi w kuchni.... to juz wole sama ugotwac i takiego syfu nie zostawie. 

 

jesli mialabym wypisac jego minusy - niestety jest ich wiecej. 

 

 

czy to jeszcze milosc, czy juz przywiazanie... czasem mam ochote go zostawic, powiedziec wyprowadz sie, nie chce cie wiecej na oczy widziec, ale jak tylko dojdzie do mnie ze wiecej go nie zobacze....nie chce.. 

martula7 : :